piątek, 18 listopada 2016

Zgubiona w lesie, nowa jaskinia

~ Naszej becie się nie chce najwyraźniej pisać, a ja mam już dość czekania... Kontynuując ostatni wpis:
Gdy Lili weszła do jaskini, zobaczyła że wszystko jest wywalone do góry nogami, znaczy wiele rzeczy zinknęło lub zostało zniszczonych. Wszędzie walały się strony książek, potłuczone, rozlane mikstury itd. Domyślaliśmy się, że sprawcą prawdopodobnie był Rooter. Wadera natychmiast stamtąd wybiegła, a nasza trójka chciała ją pocieszyć. Naszły ją jakieś przygnębiające wspomnienia, sprzed wielu lat. Po chwili zniknęła mi z oczu, za nią poszedł Hyoko. Natomiast ja i Liz chciałyśmy zrobić dobry uczynek i posprzątałyśmy jej jaskinię... ~

*Jessika*

Podniosłam worek z wszystkimi śmieciami, jakie znalazły się w jaskini Lili, a raczej tym co z niej zostało, a później wrzuciłam na grzbiet Liz. Pomysł z tym, żeby podrzucić to wszystko Rooter'owi był genialny, mimo że raczej nie powinnyśmy się tam zapuszczać. Jednak dla Liz nie ma czegoś takiego, jak "Nie można", " Zakazane", "Nie powinnyśmy", " To niebezpieczne", dlatego nie było dyskusji. Poparłam ją, teraz nie ma odwrotu. Wilczyca uśmiechnęła się do mnie złośliwie, s później zostawiła mi te śmieci, które ja oczywiście jej odrzuciłam i pobiegłam w stronę lasu, który miał nas zaprowadzić do dżungli. Gdy zgubiłam Liz, zaczęłam poruszać się jak najciszej, blisko ziemi. Niektóre krzewy na szczęście nadal posiadały swoje liście, więc łatwiej było mi się skryć. Tego nie można było powiedzieć, o ponurych, bezlistnych drzewach. Po chwili ją usłyszałam: "Sama sobie nieś ten cholerny worek!". Przewróciłam tylko oczami, po czym wyskoczyłam za nią zza krzewów, powarkując z rozbawieniem. Ona tylko się odwróciła i pokazała mi worek, patrząc na mnie wilkiem.
- Tam masz worek - Powiedziała
- A czyj to był pomysł? - Odwzajemniłam spojrzenie - Poza tym... Tylko nie panikuj... Ale chyba zahaczyłaś o jakąś pajęczynę
Zaraz po wypowiedzeniu tego zadani ugryzłam się w język, a później podałam jej lustro z lodu. Myślałam, że wszystkie owado podobne istoty już dawno wyzdychały, a raczej zapadły w zimowy sen. Mogłam jej nie mówić, bo zaczęła strasznie krzyczeć, więc szybko zatkałam uszy. Ten wrzask było słychać chyba na pół lasu, jak nie dalej... Całe ciche skradanie się na teren wroga, mógł trafić szlak. Ciągle krzyczała, żebym "to" z niej zdjęła, ale mnie na myśl o tym, że będę musiała dotknąć te stworzenie przeszedł dreszcz. 
- ZDEJMIJ TO ZE MNIE! - Wycedziła
- Dobra, dobra, ale przestań się wydzierać! - Podeszłam do niej, a w łapie trzymałam naprawdę małą kulkę ognia - Gdyby tak przypalić mu odwłok?
Liz odruchowo ode mnie odskoczyła, sprzeciwiając się.
- Nie to nie... - Odsunęłam się, odwracając w stronę worka
Ale przecież ona dalej krzyczała i nie przestała by, dopóki pająk by nie zniknął. Westchnęłam i podeszłam do najbliższego krzewu. Urwałam z niego jedną gałązkę , uśmiechając się przy tym i wróciłam do wilczycy, która w dalszym ciągu marudziła. Uderzyłam ją w głowę, prawie zabijąc pająka, który tylko spadł. Następnie, żeby więcej nas nie nękał, zamroziłam go, a następnie rozdeptałam. Ruszyłyśmy dalej w drogę, ale po paru krokach musiałam zapytać Liz.
- Pamiętasz w ogóle, którędy to?
Poprawiłam worek na moim grzbiecie, który zaczął mnie uwierać. 
- Tak, tam - Poszła przed siebie pokazując mi drogę
Kiwnęłam tylko głową, wiedząc że i tak tego nie widzi i poszłam za nią. Po chwili jednak wpadłam jedno z drzew, które jakby nagle wyrosło przede mną, ponieważ nie widziałam, żeby wcześniej tam stało. Przewróciłam się, a worek wylądował gdzieś obok, przy okazji ochlapując mnie resztkami mikstur, znajdującymi się w środku. Przyglądałam się drzewo, zastanawiając się, czy ono stało tam przez cały czas, czy może to ja mam problemy ze wzrokiem. Zaczęłam się masować po łbie, gdy obok mnie położyła się Liz.
- Teraz ty prowadzisz - Oznajmiła
Zaczęła boleć mnie głowa. Rozejrzałam się dookoła, wszystko wydawało się wirować.
- Ja...? - Zawahałam się - No... Nwm
Jednak po chwili namysłu podniosłam się i poszłam do przodu, chwiejnym krokiem. Nie czułam się najlepiej, ale też nie chciałam zawieść przyjaciółki. Napaliła się na tę demolkę i szczerze, ja również miałam wielką ochotę utopić Rooter'a w śmieciach. Liz podeszła do mnie.
- Wszystko ok? 
Zatrzymałam się, o mało przy tym nie przewracając.
- Tak, tak jasne - Uśmiechnęłam się
Spojrzałam przed siebie, a na moich oczach kilka drzew się przemieściło. Kilkakrotnie zamrugałam oczami, żeby upewnić się, że nie mam zwidów.
- Czy my na pewno poszłyśmy dobrą drogą? - Chciałam się upewnić
Nie zwracałam zbyt dużej uwagi na drogę, dałam prowadzić Liz. 
- Nie wiem... - Rozejrzała się zdezorientowana
Tego właśnie się obawiałam. Usiadłam, czując że ból głowy się nasila. 
- Właśnie widzę, jak nic ci nie jest. Wracamy
Zamknęłam oczy.
- Zaraz mi przejdzie... powinno... - Cicho jęknęłam
Czułam, że mój ogon jest zimny, jak sopel lodu. To nigdy nie wróżyło nic dobrego. Jednak tym razem, go zignorowałam, biorąc za oznakę jakieś choroby. Po długich przemyśleniach doszłam do wniosku, że nie mam sensu, żebym w takim stanie pokazywała się w dżungli, a widząc, że moja przyjaciółka długo milczy, co jest do niej niepodobne wstałam.
- Niech ci będzie - Powiedziałam 
Zaczęłam się kierować w stronę miejsca, z którego tak mi się wydawało przyszłyśmy. Myśląc, że Liz poszła za mną, nie zatrzymywałam się...


*Narrator - Lili* 

Lili siedziała na polanie, wśród kwiatów, bawiąc się jednym, który rósł przed nią. Niedaleko niej był również Hyoko, który położył ciężką łapę na jej głowie. 
- Nie mieliśmy iść do Jess i Liz? - Zapytał
- Nie, miałam uciekać - Odpowiedziała sarkastycznie 
Uciekła spod jego łapy. Wilk dopadał do niej i znów położył łapę na jej łbie, ale tym razem przyciskając nieco w dół.
- Dlaczego miałabyś? I przede wszystkim... kto powiedział, że Ci pozwolę? - Wymruczał pochylając się nieco nad nią
- A kto powiedział, że zabronisz? - Powiedziała z uśmiechem
Zniżyła się trochę, żeby zdjąć jego łapę z łba. 
- Ja - Dobrowolnie zsunął w niej łapę, po czym trącił ją pyskiem w bok, popychając lekko naprzód - Wystarczy Ci romansowania. Wracamy.
- Pff, od razu romansowanie. Miła rozmowa - Zaśmiała się i poszła w bok, w zupełnie innym kierunku niż on od niej oczekiwał
 - Rozmowa, hm? - Wymruczał
Podążył za nią wzrokiem, nie próbując zatrzymać. Po chwili ruszył za nią powoli, spokojnie wypowiadając kolejne słowa, z ironicznym uśmiechem na pysku: "A po każdej z Twoich ''miłych rozmów'', prowadzisz biedne, niewinne wilki do swojego łóżka?"
- Co? Ja?! - Była zaskoczona jego słowami. Podeszła do niego i lekko go popchnęła z poważną miną - Nie! 
Poszła dalej. 
 - Och, czyżby? - Zaśmiał się cicho, gardłowo - Twoje zaprzeczenia tylko bardziej mnie w tym upewniają - Dodał pewnym siebie tonem, nadal drocząc się z wilczycą - To kiedy ostatnio kogoś uwiodłaś, Mała?
Wodził za nią wzrokiem z uśmiechem, stojąc w miejscu. Ale wadera nie chciała o tym mówić, a przypominając sobie wszystko, tylko straciła humor. Wskoczyła na najbliższe drzewo, a Hyoko usiadł pod nim, zachęcając ją do zejścia.
- Ech... kobiety, takie niedomyślne - Wymruczał pod nosem, kręcąc łbem - Złaź stamtąd.
Lili jednak nie zamierzała się ruszyć, a gdy usłyszała, że wilczur chce ją ściągnąć na dół siłą, wspięła się tylko wyżej i wytworzyła wokół siebie, pole anty magiczne.
- Hm - Mruknął, odchodząc od drzewa na kilka kroków - W porządku. Trwaj tam więc ile chcesz. Bez mojej kojącej obecności - Wymruczał na tyle głośno, aby usłyszała, po czym ruszył beznamiętnie przed siebie, nie dbając o to czy za nią podąży, czy też nie...
Lili zaśmiała się, jednak myślała czy za nim iść. Zeskoczyła powoli z drzewa i ruszyła w stronę wodospadu. Będzie chciał, to ją znajdzie. Ona musi poszukać jakiejś odpowiedniej miejscówki do przejęcia w okolicy. Takiej, której już nikt nie znajdzie, a raczej nie powinien. Po pewnym czasie trafiła do wodospadu i wskoczyła po kolei na pojedyncze skały chcąc wspiąć się na szczyt. Jednak nie zauważa, że jeden kamień jest śliski i staczając się po kamieniach wpadła do wody. Po jakimś czasie wypłynęła
- No super... - Mruknęła pod nosem
Wyszła mokra z wody i strzepała krople z futra. Zauważyła coś dziwnego i przechodząc obok spadającej wody weszła do jaskini pod wodospadem.
- Wow...
Widziała, że jest tu mnóstwo miejsca, a dalszy korytarz prowadzi pod ziemię. Coś w sam raz dla niej, jednak komuś mogłoby się zachcieć węszyć pod wodospadem... Podeszła do miejsca, gdzie korytarz szedł w dół. Zeszła lekko i za pomocą zaklęcia sprawiła, że nad nią pojawiło się coś w stylu wejścia. Założyła blokadę i poszła dalej zobaczyć ile będzie mieć miejsca. Schodząc w dół za nią pojawiło się coś w stylu schodów, a ściany po bokach wyrównały się, w środku pojawiły się kamienie, które w magiczny sposób zaczęły się świecić. Musiała jakoś zacząć kreować swoją przyszłą jaskinię.
Pod ziemią był ogromny obszar i kilka innych korytarzy. Miejsce było zadbane i widać, że kiedyś było używane. Wspaniale, wykorzysta się to. Machnęła łapą a cały kurz się uniósł i zniknął. Kolejne ruchy ukreowały pomieszczenie główne w następujący sposób: Na suficie był ogromny żyrandol stworzony z białych świecących kamieni, a ściany z fioletowych (te nie świeciły tylko odbijały blask). Po obu stronach były puste regały, które już tylko czekały na wznowienie ksiąg. Naprzeciw wejścia głównego były szklane szafy na eliksiry. Z lewej strony od wejścia był kominek z zielonym płomieniem, a na środku sofy przy których był koszyczek z kocykami. Przeszła spokojnie do niewielkiego pomieszczenia z prawej strony, tworząc korytarz który łączył pomieszczenia zielonym. Było niewielkie w porównaniu do poprzedniego, więc z tego miejsca postanowiła zrobić kuchnio- spiżarnię. Zawróciła i poszła w drugą stronę ponownie tworząc zielony korytarzyk. To pomieszczenie było nieco większe. Tu może być miejsce dla zwierząt. Alios, Kostie i jeszcze młody Gryf, znajdą tu miejsce dla siebie, i będą przy okazji pilnować czegoś, co można ukryć dalej. Poszła więc do następnego pomieszczenia, które wydało się być idealnym na jej sypialnię. Tylko jej posłanie, kilka książek i lamp chowających dalsze przejście. Ponownie założyła na przejściu coś w stylu "hasła" i ruszyła dalej. Do miejsca, gdzie schowa wszystkie ważniejsze rzeczy.
- Cudnie - Skomentowała
Nagle usłyszała cichą rozmowę. Przeszła do kolejnego pomieszczenia, gdzie zrobiła mini salę treningową, połączoną z pokojem dla zwierzaczków i ukrytym pokojem, gdzie znalazła właz na suficie. Rozłożyła skrzydła i podleciała do włazu otwierając go tuż przed Liz, która tak się wystraszyła, że zemdlała, więc wadera wzięła ją do środka korytarza, zamykając właz, a sama wyszła na powierzchnię, szukając drugiego głosu...

*Jessika*

Poruszałam się niepewnie, chwiejnym krokiem. Jednak nie przeszkadzało mi to i brnęłam przed siebie, wśród opadłych liści i uschniętych drzew. Żeby nie myśleć o bólu, przyglądałam się opadającym liściom. Po chwili jednak, bez konkretnego powodu, łapy zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, a moje mięśnie wręcz mnie paliły. Znajdowałam się w miejscu, gdzie było pełno sporych kamieni, więc usiadłam na jednym z nich i zamknęłam oczy, odpoczywając. Gdy je ponownie otworzyłam, drzewa wydawały się stać w innym miejscu. Pokręciłam głową. Musiałam nawdychać się oparów z mikstur... Jednak bałam się, bo mój ogon, wciąż był jednym, wielkim soplem. Nagle coś na mnie wskoczyło, a ja straciłam równowagę i wylądowałam brzuchem do ziemi.
- No heeey - Usłyszałam znajomy głos
- Lili to ty? - Upewniłam się, mimo że poznałam ją po głosie
- Nie święty Mikołaj! Przyszedł wręczyć ci rózgę i trochę węgla na święta! - Zaśmiała się
...

*Narrator - Hyoko*

Wtem gdzieś nieopodal rozległ się nieco głośniejszy szelest, wyróżniający się spośród wszelkich innych, otaczających go odgłosów natury. Hyoko poruszył mimowolnie uchem, nasłuchując z wciąż zamkniętymi oczyma. Dopiero gdy szelest powtórzył się, tym razem nieco bliżej, uniósł łeb, spoglądając w tym kierunku.  Wśród ściółki ujrzał drobne, rude stworzenie, które przyglądało się ciekawsko wilczurowi, niepewnie acz wyjątkowo odważnie zbliżając się coraz bardziej. Wiewiórka. Wilczur mruknął pod nosem, znów kładąc łeb i ignorując przybysza. Wiewiórka zbliżyła się jeszcze bardziej, po czym nieśmiało skubnęła ucho wilczura, natychmiast uciekając kilka susów dalej. Ten jednak jedynie poruszył uchem. Wtem Hyoko poczuł jak drobne łapki, uzbrojone w niegroźne pazurki zatapiają się w gęstej sierści na jego karku, a drobne stworzenie wdrapuje się na niego.* Hej! *Warknął i wciąż leżąc otrzepał się, usiłując zgonić ją z własnego ciała. Wiewiórka jednak najwyraźniej nie miała zamiaru się ruszać. Wilczur szybko podniósł się z ziemi i ponownie otrzepał, tym razem mając większe pole do manewru. Intruz najwyraźniej postanowił odpuścić, gdyż zeskoczył z karku Hyoko przed niego i spojrzał na wilka. Po chwili podbiegł do niego, po czym natychmiast zawrócił i znów stanął kilka metrów dalej, przyglądając się. Zupełnie jakby zachęcała go do zabawy, czy raczej podążenia za nią.Wilk przyglądał się stworzeniu przez chwilę, po czym zrobił kilka kroków w jego stronę. to wyraźnie uradowało wiewiórkę, która natychmiast dała kilka susów dalej, prowadząc towarzysza. Wilczur coraz pewniej podążał za wiewiórką, choć zdawało się to być zupełną głupotą. W końcu gdzie takowa mogłaby go zaprowadzić? Jednak dziwnym było to, że nie uciekała przed potencjalnym zabójcą na drzewa, byle tylko ratować własne życie. Wtem drobna, ruda towarzyszka, jakby nagle odzyskała zmysły, stanęła w miejscu, po czym ile sił w krótkich łapkach uciekła na pobliskie drzewo w panice. Wilczur podążył za nią wzrokiem, jednak ta szybko zniknęła z jego pola widzenia.
- No cóż... - Wymruczał cicho pod nosem, gdy nagle usłyszał dwa znajome już głosy. 
Podążył za nimi, wiedząc już kogo spotka, jeszcze nim dotarł na miejsce. Po chwili stanął naprzeciwko Jess i Lili.
- No witam. Cóż za niespodziewane spotkanie. - Wymruczał, spoglądając na dwie wilczyce leżące dwuosobową kupą na ziemi

*Jessika*

Od krzyku Lili, tylko bardziej rozbolała mnie głowa... Znowu... Więc poprosiłam ją, żeby była ciszej, po czym zwinęłam się w kłębek i powiedziałam im, co jest grane. Mówiąc to wszystko, czułam się jak wariatka. Przecież drzewa są głęboko zakorzenione, jak mogłyby by się przemieszczać? Naprawdę, zbyt długo nosiłam ten worek na grzbiecie, a do tego za mocno oberwałam w głowę. Lili pomogła mi wstać, a ja się jeszcze o nią oparłam, żeby się nie przewrócić. Zaprowadziła nas do jakiegoś włazu. Niepewnie zajrzałam do środka, ale jednak postawiłam łapę, która po raz kolejny postanowiła odmówić mi posłuszeństwa. Straciłam równowagę i zjechałam w dół. Zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy wpadłam w jakąś półkę na końcu pomieszczenia. Skrzywiłam się tylko z bólu, ale już nie wydałam z siebie żadnych dźwięków. Lili pomogła mi ponownie i już po chwili leżałam na sofie, w głównym pomieszczeniu jej nowej jaskini.
- Ech... Mamy problem... Trzeba trochę iść, żeby akurat ten rodzaj zioła uzyskać... - Poszła w stronę włazu - Jednak my tu mamy drogę na skróty...
- Tunelami? Skąd będziesz wiedziała, którym iść - Zdziwiłam się i podniosłam lekko łeb, żeby na nią spojrzeć
- To zioło ma specyficzny zapach, czuć je z pewnej odległości. Rozwidlenie tuneli jest przy włazie, a zdobycie zioła potrzebuje trochę wysiłku, jednak mam nadzieję, że przez ten czas Hyoko się tobą zajmie - Uśmiechnęła się do mnie stając w progu
Przewróciłam oczami.
- Zawsze może pomóc tobie...
- Nie jestem najlepszą opiekunką... - Ostrzegł, jeszcze zanim Lili opuściła pomieszczenie, spoglądając na nią z góry
Westchnął pomrukując pod nosem, a ja próbowałam znaleźć wygodną pozycję na sofie. Po chwili przycupnął przy wylocie korytarzu, którym podążyła Lili.
- Nie myśl, że zostałem ze względu na Ciebie - Wymruczał beznamiętnie
- Wcale tak nie myślę... - Mruknęłam pod nosem, machając łapą, która zwisała mi z sofy - Po co miałbyś, chcieć być moją niańką...?
- Gdybym chciał, może bym wiedział. - Rzucił, biorąc głębszy oddech
- Taa... - Podciągnęłam łapę do góry i położyłam łeb na obu. Szukałam jakiegoś tematu na szybko, bo nie przepadałam za siedzeniem w ciszy - Lili się nieźle urządziła, ciekawe miejsce...

*** 

Po pewnym czasie Lili wbiegła do pomieszczenia, rzucając zioła na stół. Ja leżałam skulona, cała się trzęsąc, nie reagując na nic wokół mnie. Otworzyłam oczy, które z niewiadomych przyczyn poczerniały, a później spojrzałam na Lili. Podała mi kilka ziół do zjedzenia, a z resztę poszła przygotować. Niepewnie wzięłam je do pyska i zaczęłam przeżuwać, krzywiąc się przy tym. Gdy w końcu udało mi się je przełknąć, wróciła Lili z wilgotną szmatką, którą dała mi na łeb...

- The end! Wiem, że mary wpis, ale brak weny na pisanie doskwiera... ;-; -



~ Alfa Jessu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz