niedziela, 8 sierpnia 2021

W poszukiwaniu słońca

Zaległe opowiadanie z marca 2020.
Wydarzenia jeszcze z czasów głodu. Nie na długo po odejściu SCAR oraz Watahy Jaguara.

~ Lili ~

Chłodny wiatr wleciał do jaskini mierzwiąc mi lekko fioletowo-czarne futro. Słabo spałam tej nocy. Nie mogłam odeprzeć od siebie wrażenia, że coś jest nie na swoim miejscu. Do tego zaczynała się zima, zwierzyny już wcześniej było mało, a teraz trzeba będzie jeszcze bardziej się wysilać, by cokolwiek znaleźć. Wszystkie byłyśmy bardzo słabe i wychudzone. Bałam się, że, jak tak dalej pójdzie, zaczniemy chorować, a wtedy będzie jeszcze gorzej. Nie miałam już pomysłów, gdzie na naszych terenach mogłybyśmy znaleźć pożywienie.. Ani jak się porządnie wyspać, gdy leżę na zimnej ziemi, a przenikliwy wiatr przypomina mi, że moje futro nie jest tak gęste i miękkie jak zawsze.
Przeciągnęłam się lekko niezdarnie i przeniosłam na drugi bok lądując na alfie. Zapomniałam, że tam spała. Jessika fuknęła, jednak nie ruszyła się, by mnie zrzucić lub zmienić pozycję. Alia spała sobie gdzieś niedaleko i pochrapywała.
- Spaaać... - mruknęłam myśląc, że wiatr, który mnie obudził woła do wypełniania obowiązków. O nie, nie widziało mi się teraz wstawać na poranny patrol.
- Fakt, zrobiło się ostatnio nudno i cicho - powiedziała alfa jakby do siebie. Widocznie wyrwałam ją z jakichś rozmyślań, ale mój zaspany umysł nie mógł ta sprawnie nadążyć za jej myślami.
Czułam się przez to dziwnie. Przeważnie nie potrzebuję jakichś większych wyjaśnień by zrozumieć co ma na myśli, jeszcze zanim o tym pomyśli lub cokolwiek powie, a teraz? Zima i głód wyjadały mi powoli zmysły.
- Co? - podniosłam lekko łeb, żeby spojrzeć jej w oczy. Uśmiechnęłam się powoli rozumiejąc. - Nasza młoda alfa chyba w końcu wie czym jest sen - Oklapłam znowu na podłogę. A przynajmniej chciałabym, aby to była prawda. Jak inaczej wyjaśnić ciszę? Musi spać, to leń jakich mało. Leń z ADHD. W tym momencie Alia chrapnęła o wiele głośniej niż wcześniej. - Alia też wie..
- Sen? I Liz? Nawet nie ma jej z nami w jaskini, może już szykuje kolejną porcję gówna... - ostatnie zdanie wypowiedziała nieco mniej pewnie.
Jakby się tak zastanowić, to faktycznie młodej alfy nie było nigdzie w jaskini. Gdzie mogła się podziewać? Przecież nie rozpłynęła się w powietrzu...
Alię obudziło w końcu jej własne chrapanie. Poderwała się lekko do góry.
- O, dzień dobry, czemu nie śpicie? Rano jest
- Witaj Alio! - przywitała się radośnie Jessika.
- Jestem głodna - poderwała się szybko. Jakim sposobem ona ma tyle siły? - Gdzie jedzenie?
- Jakie jedzeniee? Wczoraj nic nie upolowałyśmy, wciąż mało tu zwierzyny, jeszcze zima nadchodzi - mruknęłam. Ta nieszczęsna zima nie jest nam po drodze w tej chwili. W tej chwili dotarło do mnie o czym wspomniała Jess. Nie, nie, nie tylko nie mieszanka, trzeba szybko uciekać. Zerwałam się na równe łapy - Tylko nie mieszanka, ja nie chcę...
Spojrzałam niemalże błagalnie na czarną waderę. Jej biały pysk również nie wyrażał zadowolenia z tej wizji.
- Pft! - Alia usiadła. - A co z misiami polarnymi?
Co jej u licha? Jakie misie polarne? Na Lupus Glade? W życiu.
- Misie polarne? To nie ten wymiar... Inny wymiar.. - uderzyłam się ogonem.
NO TAK. Przecież jeśli tu nie ma zwierzyny, to mogłyśmy polować po innych wymiarach. Tam na pewno gdziekolwiek znalazłoby się jakieś pożywienie na wyżywienie czterech wader. Nawet te ohydne ośmiornice byłyby zbawieniem, gdy nie miało się nic w pysku od kilku tygodni.
- Szkoda, upolowałabym jednego.. - zawiodła się Alia.
- Więc chodźmy już teraz. Albo zajrzyjmy do ludzi. - zaproponowała Jess. - Przy okazji to będzie jak zabawa w śmierdzącego berka z Liz.
- Jeess.. - jęknęłam pochmurnie. Byłam zła na siebie, że zawiodłam w tej kwestii drobną, bo drobną, ale watahę. Ruszyłam za nimi z opuszczoną głową. - Mogłyśmy cały ten czas polować w innych wymiaraaaach, a teraz nie mam już sił na tworzenie portalu...
- Mogłyśmy, ale ma to swoje minusy.. Nie wiemy wszystkiego o tych wymiarach, wszystko jest tam dziwne... - odpowiedziała mi alfa powłócząc łapami.
Wyszłyśmy na zewnątrz. Zimny wiatr uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Zadrżałam z zimna. Zimy zawsze były tak mroźne, czy to ja jestem wychudzona bardziej niż zwykle?
- Użyjcie jakiegoś itemka do rezurekcji i będzie fajno! Ja. Chcę. Misia. Polarnegoo! - krzyczała Alia.
- W moim wymiarze mogły być ośmiornice.. - mruknęłam już bardziej do siebie niż do nich. - Są ohydne, ale sycące..
Odwróciłam się w ich stronę. Jessika ewidentnie zaczęła marzyć o zjedzeniu choć jednej z tych ośmiornic. Fakt faktem, że te stworzenia mają strasznie gumowate mięso, ale są w stanie dostarczyć minimum energii, która by się im teraz przydała. Jeśli czegoś szybko nie wykombinują głód nimi zawładnie a wychudzone i osłabione ciała nawet myszy by nie złapały.
Z rozmyślań wyrwało ją burczenie w brzuchu alfy.
- Czuję się jak niedźwiadek, co wybudził się z bardzo długiego snu...
- Więc postanowione, idziemy polować na misie polarne! - rzuciła zadowolona Alia.
- Aliaaa, tu nie ma nawet wiewiórki, a co dopiero misia. Dokąd idziemy, Jess?
Alia burknęła coś pod nosem niezadowolona. Ewidentnie jedyne czego teraz chciała to miś polarny.
- Podejdźmy pod wioskę, może uda nam się wysępić małe co nieco. Jak odzyskamy siły możemy udać się do królestwa Fiory, tam są misie!
Jessika zaczęła schodzić ze wzgórza, a Alia wesoło za nią podążyła. Była przekonana, że w końcu dostanie to, czego chciała. Natomiast nasza alfa wyglądała na niezbyt przekonaną co do własnych słów.
Co to za pomysł? Zmarzniemy tam na kość.
Po chwili ogarnęła mnie jednak inna myśl. Jesteśmy strasznie wychudzone, a nasz wygląd odstraszy ludzi. Sama Jessika ze swoimi czaszkami w ogonie by wystarczyła, a co dopiero mieniący im się przed oczami stwór. Będziemy uznane za demony, nie biedne pieski, które trzeba dokarmić. Nikogo nie obchodzą wilki z lasu, dla ludzi z wioski jesteśmy bestiami nie zasługującymi na życie. Boją się, że będziemy podkradać im zwierzaczki, jakaś babcia we wsi rozpowiada nawet, że zjadłyśmy jej kota. Prawda jest taka, że futrzak się zgubił i inne głodne bestie go dopadły. My nie byłybyśmy w stanie, nawet w wielkim głodzie, zjeść kota. No może poza Alią, jeszcze nie wiedziałam o niej wystarczająco dużo.
- Ale nie możemy podejść do wioski w ten sposób - wypaliłam. - W takim stanie nie wezmą nas nawet za wychudzonego psa, musimy pożebrać jako ludzie.
- Cz-czekajcie? L-ludzie?! - Alia wydawała się wyjątkowo zaskoczona, a byłam pewna, że już zmieniałam przy niej formę.
- Nawet wtedy szanse są niewielkie, musiałybyśmy znaleźć kogoś wielkodusznego.. - Jess przerwała. - Nie wspomniałyśmy, że jesteśmy wilkołakami?
- T-to nie możliwe! Nie zmieniam się w człowieka!
Jezioro koura roto. Zimą wydawało się wyjątkowo piękne. Czułam ile niewykorzystanej magii drzemie wszędzie wokół mnie, aż się prosiła o użycie. To miejsce było moim ulubionym na wyspie, zaraz koło mojej jaskini. Nieważne kiedy przyszłam zawsze było tu tak pięknie. Każda pora roku odsłaniała inne oblicze jeziora, ale zima.. To było coś niesamowitego, jakby to miejsce było stworzone specjalnie dla tej pory roku.
- Czemu? - zatroskana alfa wyrwała mnie z rozmyślań.
- P-po prostu nie mogę! - zauważyłam, jak łza spływa jej po pyszczku i poczułam, że coś tu jest nie tak.
- Hm? Spokojnie.. Coś jest nie tak..? - przysunęłam się trochę.
- W-wstydzę się...
- Nie masz czego, na pewno nie przy nas! - zapewniała Jessika.
- A co, jeśli was przestraszę..?
- Mnie już chyba nie ma co przestraszyć - rzuciłam bez namysłu.
- Zadajesz się z dwiema pojebanymi anomaliami, czym ty chcesz nas przestraszyć?
Zauważyłam, że wadera nastroszyła uszy. Odwróciłam się w stronę, z której dochodziły nas dźwięki. Ujrzałam wielką dwumetrową kulę rudego futra. Odsunęłam się o krok, zmieniając się w człowieka. Wyciągnęłam dłoń do przodu, by w niej pojawił się łuk z naciągniętą strzałą. Wycelowałam w stronę lisa i szepnęłam do przyjaciółek:
- Drogie panie, obiad zawitał...
Lis praktycznie od razu zauważył, że do niego celuję. Wywrócił się i wyglądał na przerażonego, podczas gdy moje towarzyszki od razu przyjęły agresywną postawę, gotowe zaatakować w razie potrzeby. Stworzenie zaczęło się cofać wciąż siedząc na ziemi. Mimo chodem zrobiłam kilka kroków, żeby stanąć przed alfą.
- Co myślisz o takim obiadku, ma pani? - zachichotałam, cieszyła mnie myśl o jakimś jedzeniu w ustach.
- Nie zabijajcie mnie!
Alia wybiegła do przodu, zbliżając się pyskiem niebezpiecznie do obcego. Spróbowałam się poprawić, by wciąż celować w rudzielca, jednak chude ciałko wadery skutecznie mnie blokowało.
Puściłam łuk, który wraz ze strzałą rozpłynął się w powietrzu i ustawiłam dłoń tak, by pojawił się w niej sztylet cienia.
- Alia, blokujesz mi łuk! - spotkałam się tylko ze śmiechem.
Wszystkim nam zaczynało odbijać z głodu. To takie interesujące, do czego jesteśmy zdolni, żeby przetrwać. Podeszłam bliżej, obracając broń między palcami. Postać była kompletnie niegroźna, nawet nie odważy się zaatakować, gdy mamy przewagę trzech do jednego. Jessika jednak postanowiła pójść w dyplomację. Wyprostowała się i podchodząc za mną spytała:
- Wiesz, że jesteś na części terenu podlegającego pod watahę?
- Nie wiedziałem.. - Jak widać istnieją jeszcze istoty nie wiedzące o naszym istnieniu. Ludzie z wioski muszą zapuszczać się coraz śmielej w las, skoro doszli do jeziora. Niedobrze.
- To co? Robimy sobie z niego obiad? - wtrąciła się zniecierpliwiona Alia.
- Mam w domu jedzenie, oddam wam całe!
Jessika przez chwilę biła się z myślami, jednak po chwili odpowiedziała: Lubimy jedzenie..
Wyciągnęła dłoń w stronę nieznajomego, jednak on opluł ten gest i postanowił samemu wstać.
- Co z nim zrobimy? Chcę jeść! Je-dze-nie! - odwróciła się do mnie Alia. Była chyba rozczarowana faktem, że nie zjemy tego przerośniętego lisa.
Jessika postanowiła również zmienić się w człowieka. Zastanawiałam się jak długo nie widziałam jej w tej postaci. Jasna karnacja, kręcone blond włosy.. Można by pomyśleć, że ta postać powinna należeć do jej siostry, Lux. Westchnęłam.
- Zaproponował nam jedzenie, więc go nie zjemy - zauważyłam, że lis trząsł się na nasz widok. Zaczęłam się śmiać i oparłam się o ramię przyjaciółki. - Zabawnie wyglądasz, jak kurczak, gdy się trzęsiesz, haha.
- Przepraszam, że Cię wystraszyłyśmy, nie miałyśmy nic w pysku od kilku dni.. - dopowiedziała Jess.
Byłam pewna, że ją rozbawiłam, jednak nie chciała być niemiła dla kogoś, kto chcąc nie chcąc miał nam pomóc. Poczułam napływające szczęście, gdy szliśmy w stronę wioski. Z zadowoleniem złapałam alfę za rękę i wymachiwałam nią na wszystkie strony. Ekscytowała mnie myśl o pierwszym posiłku od bardzo dawna.
Lis poprowadził nas do swojej niedużej, drewnianej chatki i pokazał, gdzie leżą zapasy. Od słowa do słowa dowiedziałyśmy się, że ma na imię Duke i jest kowalem. Uznałam to za dobry pomysł, by podpytać go o swój miecz, ciekawa, czy nie będzie trzeba go ponownie naostrzyć. Uznał, że wygląda dobrze i nie powinnam się o niego na razie martwić. Z zadowoleniem dotknęłam symbolu wymiaru lśniących wód i schowałam broń. Wspomnienia z każdą chwilą nabierały na sile, więc niepostrzeżenie wymknęłam się z chatki do wioski, aby zażyć świeżego powietrza.
Po moich policzkach powoli zaczęły spływać łzy, gdy przysiadłam na brzegu starej fontanny.


***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz