niedziela, 1 stycznia 2023

Potęga czasu | 1

Stellius nawet nie raczył spojrzeć na atakującego go rozmówcę. Zaciskał szczękę i piorunował wzrokiem najbliższy kamyk, lecz wiedział, że Luke ma rację z tym, że jest wiele rzeczy, za które mógłby żałować, ale lycan nie miał pojęcia jak on sam się czuje, a i nie zamierzał tego wyjaśniać. Westchnął, odchylając się do tyłu i podpierając się o dłoniach, spojrzał ponad siebie. 

- Po pierwsze, sam jestem słabszym ogniwem w rodzinie, a jednak stałem się tym, który przeżył pewną wojnę w wieku szczenięcym. Wystarczy umieć obrać dobrą stronę. - Rzekł. 

Zacisnął szpony jednej z dłoni w korze drzewa. Nie był gotów na rozmowę o właściwym temacie. Uciekł wzrokiem na bok, w kierunku, z którego widać było w oddali morskie fale, rozświetlone blaskiem księżyca. Czasami czuł się jak ta ciemna, zimna morska głębia, którą stara się oświetlić blask własnej siostry, lecz nie jest w stanie tego zrobić. Ani Luna, córka księżyca, ani Lux, córka słońca.

- Zapytaj mojej siostry, gdy wróci, co robiła w wiosce. - Rzekł z obojętnym wyrazem twarzy.

Trzepot skrzydeł przyjaciółki hybrydy dało się słyszeć z bliskiej odległości. Nethermore wiedziała, że Sylvie zaraz tu będzie. Przyjęła odpowiedzi, jakie udzieli jej wilkołak na chłodno. 

- Z pewnością ją o to spytam. - Powiedziała dziewczyna.

Wolała nie drążyć dalszego tematu, skoro będzie miała okazję dowiedzieć się tego od alfy. Postanowiła więc poczekać na przybycie smoczycy. Czekać nie trzeba było długo, bo już po paru minutach było ją widać. Będąc już na wzgórzu, Sylvie odstawiał na ziemię całą trójkę i zmieniła swój rozmiar, lądując obok swojej właścicielki. Hybrydą kucnęła i pogłaskała gada. 

- Dobrze się spisałaś Sylvie. - Rzekła do smoka i wstała. - Powitać szanownych państwa. Widzę, że Twój plan szanowna kotko spalił na panewce i znalazłaś się przez to w podbramkowej sytuacji. Najważniejsze, że obyło się bez poważniejszych komplikacji. - Powiedziała do kobiety i swój wzrok skierowała na wilkołaka. - Witam szanowną alfę tej watahy. Zdaje się, że masz ze swoim bratem do porozmawiania.

- Nie z takich potrzasków wychodziłam. - Yui z gracją zeskoczyła z łap smoczycy, lecz szybko się skrzywiła, czując pieczenie na poduszkach.

 Ruda zmiennokształtna nie lubiła, kiedy ktoś ją pouczał, zwłaszcza, kiedy dla dobra sprawy stawiała na szali wszystko, co mogła; w tym i jedno z kilku żyć, jakie jej pozostały. Usiadła na trawie, oblizując otarte miejsca.

 - Grunt, że najważniejsi wojów nie pilnowali placu. - Kontynuowała między mlaśnięciami. 

Wyraźnie nie była zadowolona z tego, że nie usłyszała żadnego słowa otuchy, choć przyświecał jej cel, którym było trzymanie ludzi z dala od wiedzy, o niektórych, wręcz mitycznych istotach, poza rzecz jasna, kupieniem odpowiedniej ilości czasu. Sam ogień mógłby nie zebrać aż tylu ludzi na długo. Zwyczajnie wiatr mocno im sprzyjał tej nocy.

Wraz z przybyciem Sylvie, która w większych rozmiarach emanowała silną, magiczną energią, na Wilczym Wzgórzu wyłonił się czarno-czerowny łebek. Z zaciekawienia emitował z kolców przyćmionym, lecz czerwonym światłem. Mimo to w pierwszej kolejności popędziły do swojej właścicielki, aby się przywitać, wzlatując i zajmując miejsce na jej barkach. Kiedy tylko była cała, wiedział, że ktokolwiek by nie szwędał się po okolicy, wszystko musiało być pod kontrolą. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, skrobiąc Aerina pod brudką, kiedy ten niczym kot, otarł się o jej lico. Stężała jej jednak mina, kiedy zaczęła oglądać się po zgromadzonych. Sam smok w tym czasie również poderwał głowę, wczuwając się w emocje alfy. Nie wiedziała czy być zła na brak odpowiedzialności, czy się cieszyć, kiedy wzrok padł na jej brata. Nie rozumiała kiedy się tu znalazł i co robi z nimi ruda kotka. Z ogromną ulgą przyjęła obecność Yalca i Aki, ale i nie wiedziała, co robi tutaj hybryda. Pierwszą osobą, która przerwała jej bieg myśli był Luke, podchodząc na przeciw niej. Skłonił się, bardziej na pokaz przykładnego członka watahy, a w jego oczach malował się uszczypliwy uśmiech i nieme "A nie mówiłem?".

- Pójdę uspokoić zebranych w Dolinie. - Odezwał się i zniknął w ciemności, kiedy alfa skinęła głową, choć kopnąć chciała go w kostkę.

W zasadzie sam Stellius wyglądał, jakby potrzebował otuchy, ponieważ, kiedy tylko jego spojrzenie spotkało się z siostrą, w pierwszym odruchu chciał się zmyć i uciec, ale pozbawiony był na to wszelakich sił. Gnębiło go poczucie winy, którego póki co dzielnie ukrywał pod maską zobojętnienia. Sama jego siostra nie ruszyła na powitanie rodzeństwa. Była póki co w roli liderki, która musiała zaprowadzić porządek i dowiedzieć się wszystkiego. Przyglądała się kobiecie przed sobą, zastanawiając się czy miały możliwość się wcześniej spotkać. Sama również spędziła długie lata na tym świecie, choć może i nie na tej wyspie.

- Zdaję mi się, że do pogadania mam z wszystkimi. - Rzekła w końcu. - I będzie to długi wieczór, a na takie najlepsza jest herbata własnoręcznie zbieranych ziół.

Wskazała drogę do swojej jaskini. Kątem oka zerknęła jeszcze na volfa, którego kruk nie odstawiał na krok. Dla obojga musiał być to niezwykle emocjonujący dzień. Uśmiechnęła się w ich kierunku, nie wiedząc jak słowami jeszcze wyrazić wdzięczność za całe poświęcenie włożone od początku dla jej sprawy.

Brązowy volf wylądował zgrabnie na ziemi i rozejrzał się po okolicy. Nethermore jest Stellius jest Sylvie, Aki, Yui i Jess są. Nawet jest tutaj Luke. Ciekawe czy przekazał alfie to o czym rozmawiali przed akcją w wiosce. Pewnie nie. Aki wyraźnie zmęczona podróżą wylądowała na nim i spokojnie obserwowała podobnie do Yalca innych. Ta akcja mogła pójść źle w każdym momencie a mimo to wyszli z tego cało. Nieźle. Poczuł czyjeś spojrzenie na sobie. Obrócił się i zauważył że przeczucie go nie myliło. Jess patrzała na niego z uśmiechem w jak się domyślił geście wdzięczności. Odwdzięczył uśmiech alfy i w końcu się odezwał.

- Herbata nie brzmi źle.

- Tak, herbata nie brzmi źle i jest też dobrym pomysłem. - Powiedziała dziewczyna i lekko uśmiechnęła się. 

Cieszyła się, że będzie mogła w końcu porozmawiać z alfą, gdyż od jakiegoś czasu myślała o dołączeniu do watahy. Oczywiście wiązałoby się to z obowiązkami, ale w tych czasach, jakie nastać musiały, nie byłoby jej na rękę. W końcu wojna wisi na włosku, a pamięta, że o mały włos nie zginęła z rąk ludzi podczas wojny. Aż na samą myśl się wzdrygnęła i podążyła za alfą.

Pod czas gdy wioskę spowiły kłęby dymu i macki ognia. Chłód nocy coraz bardziej ogarniał swymi objęciami całą wyspę, a jego epicentrum niczym lodowiec przeszywało centrum lasu, otulone silnym objęciem zmagającej ją wichury. W samym centrum tej mroźnej anomalii nagle z wolna rozpaliła się jedna iskra mrocznej esencji, która niemal w mikro sec, a nawet i szybciej coraz gwałtownie przeradzała się w płomień, a z niego w pożar energii który objął, w końcu każde możliwe miejsce tego osobliwego świata. Ostatecznie gwałtownie wybuchł i skumulował się w jednym miejscu tworząc niesłychanie potężna aurę, którą wytwarzał nikt inny jak wydawać by się mogło nędzny ludzki byt. Lecz żadna nawet najbardziej nie roztropna istota nie ośmieliła by nawet w ułamku sec zlekceważyć jej potęgi. Nagle w okolicy lasu czas jakby pomału zatrzymywał się w miejscu. Mroczna nieokiełznana aura naznaczyła ciszą okolice, w której pojawił się ta postać. Był to przeciętnej postury mężczyzna poruszający się bardzo powoli niczym schorowany starzec. Zawiodłem ... Muszę... Obiecałem...Niewielka kropla pełna goryczy żalu, spłynęła wolno po popękanej cerze policzka by finalnie opaść na ściółkę. Nie mogę zamknąć powiek nawet jeśli na nowo mam pełzać niczym gad kolejne tysiąclecia. Myśli błąkały się w głowie tajemniczego człowieka, który coraz pewniej kład swoje stopy w kierunku wilczego wzgórza. Czas poruszał się bardzo powoli lecz nieubłaganie, kroki kroczyły dalej by w końcu znaleźć się blisko podnóża wzgórza. Dzień choć pełen wrażeń nie miał jeszcze dobiec swego końca, a dzielna wataha nie miała zbyt wiele czasu by świętować udaną misję ratunkową. Teraz musiała stawić czoło temu co kroczy niechlubnie w stronę ich legowiska.

- Chyba nie prędko będzie dane nam porozmawiać i wypić tę herbatę. Zbliża się w naszym kierunku "Podróżujący między wymiarami", tak bynajmniej nazywają go Ci, którzy kiedyś go spotkali i przeżyli z nim starcie. Bardzo ciężko się z nim walczy z tego, co słyszałam. Jeżeli ma do wykonania jakieś zadanie, aby nikogo nie zawieźć, zrobi to choćby za cenę swojego życia. Zabić potrafi wszystkich, którzy staną mu na drodze. Być może przybył tu z Twojego brata Stelliusa, szanowna alfo. Jeżeli mogłabym Ci podpowiedzieć, to radziłabym wysłać zwiadowcę i postawić strażników, aby bacznie obserwowali teren. - Rzekła dziewczyna i bardzo się za zaniepokoiła. Zastanawiała się, co on robiłby w takim miejscu. Miała nadzieję, że jej obawy nie okażą się słuszne. Nie była zadowolona z ewentualnego spotkania się z mężczyzną.

Aerin badał wzrokiem smoka, który był dla niego znajomy, z pewnością z młodzieńczych lat, kiedy żył wraz z swoim bratem, smokiem życia w swoim wymiarze. Delikatnie zmrużył przy tym ślepka, gdyż coś mu nie odpowiadało, lecz wiedział, że jego właścicielka ma teraz inne, ważniejsze sprawy do omówienia. Fuknął jedynie pod nosem, kiedy spojrzenia smoków się rozminęły. Zeskoczył z ramienia kobiety, zamierzając poprowadzić gromadę w kierunku jaskini alfy. Wtem zatrzymał się nagle, podobnie jak jego właścicielka, którą ogarnęło ponownie ciężkie uczucie chłodu, zupełnie jak wtedy, gdy znalazła się w wiosce. Gdyby była w swojej naturalnej, wilczej postaci, najpewniej cały ogon zjeżył by się jej z góry do dołu. Ale teraz dopadła ją gęsia skórka. Skupiona na rozmyślaniu oraz niepokoju, który ogarniał jej ciało i serce, zignorowała chwilowe zniknięcie Hybrydy z wzroku, która po raz kolejny poszła pogonić Ramesa.

┅┉┉┈┄┄┅┉┉•◦ೋ•◦・❥・◦ೋ             ✧.*⠀⠀

Natchniony mocą swej cudownej zbawicielki. Mimo chłodu i silnego wiatru wykrzesał ostatnie siły swej woli by ruszyć w stronę swej wioski, którą teraz można było z łatwością odnaleźć z powodu oblepianych ją ogni piekielnych.* Bogowie przecie i ja temu winien, lecz nie teraz płakać nad tym com uczynił wszak ma luba mi objaśni, czym prędzej wracać mi trzeba.* Myśli młodzieńca przerwała jednak potężna fala energi, którą odczuł młodzieniec w postaci olbrzymiego lęku, jednak uległ  diametralnej zmianie gdy tylko jego źródło udało się w stronę, w którą odszedł jego aniołek.
- Na wszelkie demony, toć tę monstrum piekielne, ten czort diaboł jaki idzie w stronę mej, wybawicielki mej gwiazdy zaranej, mego płomyka nadziej co to rozszarpała na strzępy mą boską niełaskę ponurego życia. Nie pozwolę już idę kwiatuszku choć bym miał swe własne życie oddać ocalę cię tymi o to ręcyma.
Kończąc monolog chłopiec był już w trakcie zawracania w kierunku, w którym udało się jego rozkoszne pragnienie owiane miłością. Goniąc wolnymi kroczkami istotę, która emanowała tak silną grozą, że chodź młodzieniec zaślepiony miłością kroczyć nie zaprzestał, to trząść ze strachu ni w ząb nie potrafił.
Dziewczyna, usłyszawszy biegnącego, a raczej idącego w ich stronę Ramesa zeszła ze wzgórza i wyszła mi naprzeciw.
 - Jeżeli chcesz poinformować o zbliżającym się niebezpieczeństwie, to nie musisz tego już robić. Ta mroczna fala już dawno do mnie dotarła i do innych zapewne też. Weź tę substancję. - Powiedziała, wyciągnęła z torby fiolkę z granatową substancję i podała ją młodzieńcowi, po czym dodała: - Wypij zawartość butelki aż do dna. Doda Ci ona szybkości i uleczy Twoją nogę. Biegnij, jak najszybciej będziesz mógł w stronę wioski, nie oglądaj się za siebie i biegnij z daleka od Podróżującego między wymiarami. Nie staraj się nam pomóc, gdyż może Ci się coś stać. Bardzo doceniam to, że zdecydowałeś się o tym poinformować.
Rames ocierając pot z przed oczu po jakże ciężkiej przeprawie, nie odpuszczając czuł w sercu, że jeśli nie dotrze do swojej ukochanej to być może nigdy więcej jej nie zobacz na własne oczy. Jego przeczucie mówiło mu z każdym krokiem, że dziś nastąpi przełomowy dzień w jego życiu coś co może wpłynąć na cały jego malutki świat, który do niedawna zamykał się w niewielkim pokoju wraz z kawałkiem płótna. Jednak teraz na nowo zobaczył swoją boginie, która swym anielskim głosikiem niczym śpiewem uradowała jego serce. Nie sprzeciwiał się przyjęciu fiolki opróżnił ją wierząc w dobre zamiary pięknookiej kobiety, jednocześnie napawając się jej miłym słowem.  Jednak nie postanowił wysłuchać  dalszej prośby o ucieczce, dezercji przed "Podróżujący między wymiarami".
- Jakim byłbym mężczyzną gdybym zostawił kobietę na pastwę potwora, to byłoby gorsze niż śmierć. Nie potrafiłbym spojrzeć nigdy w swoją własne oblicze. Poza tym nigdzie indziej nie będe bardziej bezpieczny niż z tobą kwiatuszku, wszak jest tu mityczny smoku na którego skrzydłach unosiła się dzisiejszej nocy. Wątpię żeby ktokolwiek inny  mógł stawić mu czoło jak nie twoi kamraci. 
 Kończąc zdanie uważnie wpatrzył się namiętnie w oczy tej która rozpaliła jego serce. Po czym powędrował swoim wzrokiem dokładnie po jej ciele nie pomijając nawet najdrobniejszych szczegółów. Napawając się cudnym ciałem swej wybranki.
- Nie myliłem się w swej ocenie, nawet boginie mogły by popaść w zazdrość. Zdradź swe imię o piękna, wszak lepiej wiedzieć nim ten potwarz tu przybędzie, kto wie co przyniesie nam los najbliższy.

✧.*⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀•◦ೋ•◦・❥・◦ೋ•┈┄┄┅┉┉╯

Dziewczyna weszła na wzgórze i zwróciła się do wszystkich, z którymi rozmawiała, a w szczególności do alfy. 

- Za mniej więcej pół godziny, a może nawet mnie tutaj dotrze. Jaki jest plan działania? 

Powiedziawszy to Nethermore pomyślała o wszystkim, co mówił jej, na temat tej osoby, szaman z Watahy Białej Zorzy. Żadnych informacji na jego temat nie przeoczyła. Miała nadzieję, że informacje o nim i jego słabe punkty przypomną jej się podczas walki. Nie była optymistycznie nastawiona do całej sytuacji. Denerwującym dla niej było już to, że akcja ratunkowa o mały włos się nie udała, a kotka straciłaby życie. Jeżeli wziąć pod uwagę to, że Stelliusem zawładnął demon, to może być tak, że podróżnik ma z nim do załatwienia sprawy. Ewentualnie ludzie mogli go nasłać na nas, chociaż jest to mało prawdopodobne. Ludzkie istoty nie bratają się z takimi osobami. Kiedy dziewczyna tak rozmyślała, ku jej oczom pojawiła się bańka koło wilkołaka i alfy. Wiedziała już, co jest celem mężczyzny. Uśmiechnęła się szyderczo i czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Nie musiała przebijać walki, gdyż sama po chwili pękła, co mogło wskazywać w jakimś stopniu na osłabienie podróżującego. Teraz już wiem, co może pomóc nam w walce. - Pomyślała dziewczyna i obserwowała teren oraz czujnie nasłuchiwała dźwięków otoczenia. Być może będzie trzeba oglądać kogoś śmierć. Los i przeznaczenie są zawiłe. Nigdy nie potrafi się dokładnie ich odgadnąć, lubią być zmienne jak rzeka i bardzo kapryśne. Czas miał wszystko pokazać...

 - Przede wszystkim nie będę nikogo zbędnie narażać. - Rozpoczęła swoją wypowiedź, spoglądając na każdego po kolei. 

Wiedziała, że ma styczność z prawdopodobnie zmęczonymi po całej ewakuacji stwierdzeniami. Zwłaszcza, miała świadomość, że Yalc oraz Aki byli na nogach od świtu, a jeszcze dzień wcześniej volf doznał osłabienia i spędził noc w grocie z medykiem. 

- Nie wiem kim on jest i nie sądzę.. - Alfa na chwilę się zawahała i zamilkła.

Tak naprawdę nie mogła ręczyć za swojego brata, wiedziała, że potrafi wplątać się w różnorodne tarapaty przez swój charakter i ignorancje. Co prawda, już dawno temu wraz z Lili i Frost pozbyły się demona, który gnębił ich oboje i doprowadził do rozłamu rodziny, ale nigdy nie mogła mieć pewności czy ktoś nie złamał pieczęci. W końcu już raz się wydostał. Mając dostatecznie dużo energii, jest w stanie manipulować sercami istot i na chwilę ujawniać swoją obecność. Ukradkiem zerknęła w stronę, która prowadziła do jej jaskini. Częścią rytuału uwolnienia jej demonicznego dziadka był amulet, który skrzętnie schowała na dnie szkatułki pod łóżkiem. Dla pewności zatopiony był w ziołach odpędzających nieczyste dusze, w tym i opętanych. Pokręciła głową. Nie ma teraz czasu, aby sprawdzać takie rzeczy. 

 - Kimkolwiek jest, chcę najpierw poznać jego zamiary, intencje wobec nas. - Rzekła w końcu, marszcząc brwi w konsternacji. Jej dobra dusza mówiła jej, że nie może podjąć działania na podstawie pochopnych wniosków, a jeśli tylko byłoby możliwe, pomogłaby każdemu odnaleźć swoją drogę. Podniosła wzrok na Yalca. - Mogłabym cię prosić, żebyś zajął się Stelliusem? - Zapytała z skruchą w głosie, kiedy poraz kolejny zostawiała volfowi upierdliwy obowiązek utrzymania przy życiu niewdzięcznego lycana. - Zbierzcie się w dolinie i wyznaczcie warty. - Dodała już bardziej brzmiąc jak na przywódcę przystało. Następnie postąpiła kilka kroków w stronę wilkołaka, który nadal siedział przy kłodzie. - A ty nie waż mi się sprawiać kłopoty. NAPRAWDĘ chcę z tobą poważnie porozmawiać. - Rzekła wskazując na niego palcem. Choć wyglądała na surową, w rzeczywistości nie wierzyła, że w tym przypadku jej męska kopia z krwi i kości w czym zawiniła. - Oraz dziękuję za twoje poświęcenie. - Dodała nieśmiało.

 Nie często miała okazję dzielić się takimi słowami z rodziną. Sam Stellius choć z początku był oburzony, tak sam poczuł się zaskoczony i nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Sama zaś alfa nie miała czasu czekać na reakcję z jego strony, kiedy coś możliwie niebezpiecznego nadciągało. Kiedy odwracała się w innym kierunku, usłyszała tylko ciche "Przepraszam", wydobywające się z ust blondyna. W końcu stanęła na przeciw hybrydzie.

- Poproszę cię o pójście ze mną. Razem sprawdzimy zagrożenie, a w razie potrzeby twoja smoczyca może przyzwać wsparcie z watahy, skoro potrafi posługiwać się naszą mową - to moja propozycja. - Spojrzała w oczy swojej rozmówczyni szukając w nich sprzeciwu czy jakiegokolwiek zawahania.

- A co ze mną?! - Wtrącił się dziewczęcy głosik, kiedy ruda kota doskoczyła pomiędzy nogi dwóch kobiet, stojących na przeciw siebie. Widać było, że poruszała się dość pokracznie, ponieważ poduszki łap piekły ją nieco w obdartych miejscach. - Wciąż tutaj jestem. - Dodała.

Spojrzała w dół, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Poruszyła palcami, a pod łapami kotki, pojawiła się krucha warstwa lodu, lecz zdecydowanie wystarczająca, żeby przynieść jej chwilową ulgę w bólu. Widziała zaciętość w oczach kotki, choć nie był to zdecydowanie typ wojownika. 

- Nasz medyk udzieli ci wsparcia jako wdzięczność za udział w naszej sprawie. - Odpowiedziała.

Yalc badał wzrokiem słuchem i węchem okolice ale nic nie przykuło jego uwagi. Dopiero słowa hybrydy o podróżującym między wymiarami rozjaśniły mu mgłę która powstała w jego umyśle i która nie pozwalała zwiadowcy skupić się w pełni. Już chciał wysłać Aki na wstępny zwiad jednak i jego myśli i alfa powstrzymały go od tego. Przytaknął na prośbę Jess i kiwnął głową w stronę doliny żeby dać znać Stelliusowi że idą właśnie tam. Miał jedynie nadzieje że nie będzie sprawiał kłopotów chociaż nie powinien. Mimo wszystko był im wdzięczny życie.

-W takim razie herbatka sobie poczeka. Zapowiada się długa noc... - Mruknął ponuro i zaczął kroczyć w stronę doliny gdy na chwilę zatrzymał się i obrócił do Yui. - Ty też chodź. Ryzykowałaś życiem nie zostawimy cię tak. Postaram się załatwić coś do jedzenia dla wszystkich. - Ponownie obrócił się w stronę doliny i powoli maszerował w jej kierunku.

- Oczywiście, że z Tobą pójdę. Chyba nie myślisz, że ewentualnie będziesz z nim sama walczyć. - Powiedziała hybryda do alfy i wyciągnęła z torby obojczyk w dwóch częściach. Założyła je na szyję i obydwa fragmenty spięła ze sobą. Cieszyła się, że kiedyś kazała go sobie wykuć. Teraz przedmiot miał okazję jej się przydać, ochraniając ją przez prawdopodobną dekapitacją. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz