sobota, 14 stycznia 2023

Wątpliwość

Yalc powoli kroczył w stronę jedzenia. Gdy tylko Hyoko zbliżył się do niego wystarczająco blisko, żeby mógł usłyszeć Yalc zaczął mówić.

- Słuchaj. Rozumiem twoje obawy i uprzedzenia, aczkolwiek nie sądzisz, że to nie jest odpowiedni moment na takie rzeczy? Poza tym jak zaznaczyłem Stellius... Zrobił co zrobił. Każdy popełnia błędy, także ja i ty. Ale również każdy ma szanse je naprawić. Gdyby nie on to nie byłoby tu na przykład mnie. -Uśmiechnął się delikatnie w stronę towarzysza. 

Gdy oboje dotarli do zapasów wziął tyle ile dał radę i zaczął kroczyć z powrotem w stronę reszty watahy. Gdy tylko dotarł na miejsce zaczął powoli rozdawać każdemu jedzenie i gestem pokazał Hyoko, żeby zrobił to samo.

Wysłuchał słów Yalca, zakańczając je delikatnym prychnięciem, jakby został przyrównany do wilkołaka gorszego sortu, pomimo tego iż nie był dużo silniejszy od niego. Ale właśnie za takiego się uważał; za ideał, który przewyższa wszystkich tu zebranych, jak i inne gatunki. Naprawić błędy... Są czyny i słowa, których nie da się naprawić. Raz stłuczona porcelana nie sklei się na nowo. A osobnik bez serca, nie może go nagle zyskać., pomyślał.

- Mniejsza już o tą mała, wyszczekaną chihuahuę. - Rzekł, mając na myśli Stelliusa. - Chociaż w prawdzie uważam, że on nie potrafi być częścią społeczności i prędzej czy później obróci się to przeciwko nam.. - Dopowiedział ciszej. Następnie skoczył kilka kroków naprzód, zatrzymując volfa. Swoje przebiegłe spojrzenie utkwił w oczach Yalca. - Skoro twierdzisz, że rozumiesz moje niepokoje to posłuchaj również i tego.- Na chwilę zamilkł, a widząc, że volf z spokojem słucha jego słów, kontynuował. - Widzę sprawę tak. Jesteśmy osłabieni, alfa, której rozkazy ślepo wykonujesz coś przed nami ukrywa, skądś wydobywa się ciężka do określenia energia, a my jeszcze sprowadzamy tutaj przybłędy niewiadomego pochodzenia. 

W trakcie swojej wypowiedzi krążył wokół niego jak drapieżnik, agresywnie kiwając białym ogonem na boki. 

 Z czego po jednej nie wiemy, czego powinniśmy się spodziewać. - Powiedział półgłosem, mierząc volfa od stóp do głów, chcąc wiedzieć jakie jego słowa wywarły na nim wrażenie. Oczekiwał szczerości. Po chwili wycofał się jednak, zgarniając zwierzynę swoją telekinezą. Dzięki temu mógł wziąć jej znacznie więcej. - Szkoda mi będzie, jeżeli dom, w który włożyłem swój wysiłek upadnie przez bezmyślność. - Odezwał się, udając się w kierunku zebranych przy ognisku. Nic więcej nie powiedział, będąc skupiony na niesieniu smakołyków.

Przebiegłe spojrzenie Hyoko odbił spokojnym i opanowanym spojrzeniem które jak liczył zbije nieco pewność siebie rozmówcy. Aki również chciała brać w tym udział więc wskoczyła na łeb Yalca i przekręciła głową na bok tak że jedno oko cały czas obserwowało Hyoko. Z perspektywy trzeciej osoby wyglądało to dość zabawnie. Mimo że na zewnątrz Yalc nie dawał po sobie poznać żadnych emocji to w głębi czuł się bardzo nieswojo-Jesteśmy w złej sytuacji, owszem, ale zauważ że żeby wyjść z takiej sytuacji nie możemy tworzyć wewnętrzych konfliktów i buntować się. Słucham rozkazów Alfy bo wszystko się posypie. Jeśli chodzi ci natomiast o Betę to aktualnie robi rzeczy tak poufne że nawet nie można powiedzieć szczątka informacji na ten temat. Jeśli chodzi o przybłędy, to ryzykowały życiem, żeby uratować Stelliusa. Gdyby nie były godne zaufania nie przyprowadzałbym ich tutaj. Za kogo ty mnie masz? Nie sprowadziłbym nieszczęścia na nasz dom...

Tutaj zrobił małą pauzę, skupiając się przy tym na kręgach, które Hyoko zataczał wokół niego. Emocje zeszły z niego i był ponownie całkiem opanowany przez co zmierzenie go od stóp do głów Hyoko nie zrobiło na nim większego wrażenia

-Poza tym nie wiadomo czy Stellius tu zostanie. To decyzja Alfy. Co nam jeszcze zostało? Ach! Tak. Ta dziwna energia, którą czuć z daleka. Co do niej to Alfa i Nethermore (taka hybryda która również pomogła przy ratunku, poznasz ją wkrótce... Nadawałaby się na wojownika swoją drogą)-Sprecyzował-Oraz jej smok i chyba smok Alfy pracują nad tym teraz. Jess wysłała mnie tutaj żebym zajął się wami, co właśnie robię-Zakończył dość długi monolog po czym dodał-Możemy iść?-Yalc zaczął się niecierpliwić. Sam był głodny i nie wiedział ile jeszcze wytrzyma z pustym żołądkiem.

Jessika chcąc nie chcąc ma zbyt dobre serce, a to nie zawsze wiąże się z rozsądkiem i mądrymi decyzjami, przeszło wilkołakowi przez myśl, kiedy Yalc do niego przemawiał. Zatrzymał po usłyszeniu, że volf ma coś jeszcze do dodania. - Nie ja tworzę wewnętrzny konflikt, ale sekrety osób wyższych, które w danej sytuacji nie powinny mieć miejsca. - Zauważył. - Załóżmy, że beta ma osobiste porachunki, sprawę do zamknięcia.. jako rodzina, za którą uważa nas alfa powinniśmy wiedzieć choć tyle. - Powiedział prawdę, z którą ciężko było się spierać.

W końcu samą alfę gryzło to, że od końcówki wiosny robi dobrą minę do złej gry, jednak znikała również często, szukając tropu przyjaciółki lub też smoka. Chociaż całe wspominanie o rodzinie w ustach Hyoko miało zabawny wydźwięk. Lubił bywać na uboczu, ale rzeczywiście potrafił dogadać się z niektórymi wilkołakami w stadzie. Zwłaszcza tymi, które również doceniały wyższość wilczej formy nad ludzką, której tak nienawidził i traktował jak swoją słabość. 

- Zwłaszcza, że Jessika odkąd zaczęło się lato z jakiegoś powodu często zdawała się być bardziej obecna ciałem niż umysłem. - Wyjaśnił swój punkt widzenia. 

Być może rzeczywiście Lili miała ważny powód, aby opuścić watahę na dłuższy czas, ale w takim razie, z jakiego powodu traktowali to jak informację ciężką do przekazania? Dlaczego Jessika unikała tematu jak ognia? Już od pewnego czasu Hyoko coraz bardziej był podejrzliwy w tej sprawie, zwłaszcza, że spędził trochę czasu przebywając z betą, poznając jej charakter oraz stosunek wobec stada. Zmrużył ślepia. Spojrzał najpierw na Yalca, później na Aki. W końcu rozluźnił się. 

- Marnujemy teraz czas. Chodźmy zanim wszyscy  posłabną z głodu. - Urwał dyskusję.

 Był kłótliwy, jak i uwielbiał bycie złośliwym czy uszczypliwym. Ale znał granice. Wróćmy do tematu z alfą, kiedy nadarzy się ku temu odpowiednia sposobność.

Yalc postanowił zwyczajnie wszystko przemilczeć. Hyoko miał rację, a sam Yalc nie czuł się dobrze z tym co aktualnie robi, ale nie miał żadnego wyboru. Gdyby powiedział prawdę dolałby oliwy do ognia, który już i tak jest na tyle duży, że nie potrzeba niczego do niego dolewać. Yalc musiał podobnie do Alfy robić dobrą minę do złej gry i unikać tematu.

Gdy oboje skończyli rozdawać jedzenie Yalc usiadł ze swoim kawałkiem na uboczu i zaczął go powoli konsumować i rozmyślać. Zastanawiał się nad wszystkim, co obecnie działo się zarówno tutaj, jak i poza terenami watahy. Yalc był mocno przytłoczony ilością problemów jakie spadły na głowę całej watahy, w dodatku nie ma z nimi Bety... Miał jedynie nadzieje, że wszystko się ułoży. W pewnym momencie jednak poczuł zapach... OBCEGO? Na terenie watahy? Niemożliwe! Czy są właśnie atakowani? Zostawił jedzenie i czym prędzej pobiegł w kierunku z którego wydobywał się zapach. Jak okazało się dobiegał on z jaskinii Jess.

- Cholera... - Mruknął pod nosem i wszedł do środka spodziewając się najgorszego.

***

Mężczyzna zaczął rozglądać się po tłumie, który ze smakiem zajadał się przyniesioną zwierzyną. Był to moment chwilowej ulgi, a pomiędzy wilkami sypały się jak najbardziej codzienne i błahe dyskusje. Nic z tych rzeczy nie było mu zrozumiałe w tym momencie, skoro chwilę temu tematem głównym było bijące zagrożenie.

- Za czym tak wysilasz wzrok? - Zapytała spostrzegawcza, ruda kotka. Pyszczek miała umorusany, ale była naprawdę szczęśliwa, że udało się jej dorwać upragnioną tak sarninę. - Nie sądzę, że dostaniemy dokładkę.. - Jęknęła z zawodem.

Słysząc ostatnie słowa, medyk zmierzył z zdziwieniem drobne ciałko kotki.

- Gdzie ty chcesz zmieścić dokładkę? - Wypalił, widząc jak dużą porcję już wsunęła. - Dojedz najpierw jedną porcję. - Kolejne słowa bardziej burknął niewyraźnie.

- Skądś muszę czerpać swoją super siłę. - Odpowiedziała dumnie Yui.

- Na nic ci te twoje moce jak pękniesz z przejedzenia. - Na koniec wydał z siebie odgłos, obrazujący pękający balonik.

Stellius wstał z swojego dotychczasowego miejsca pod ścianą. Zajęci dyskusją, nie zauważyli jego pogardliwego spojrzenia. Irytujące. Najpierw cicho chrząknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę.

- Widzieliście może tego brązowego zwiadowcę? - Postanowił zapytać.

- Yalca? - Kiedy wilkołak kiwnął powoli głową, mówił dalej. - Pewnie poszedł sprawdzić inne zakątki terenu. - Podzielił się swoim podejrzeniem Maks.

Prawda była taka, że dla wszystkich volf rozmył się jak duch w trakcie posiłku. Dokładnie w momencie, kiedy chciał się oddalić, a ruda kotka go zatrzymać w miejscu, ziemia się zatrząsał. Pierwsza fala energii wydobywająca się z Wilczego Wzgórza to było tak silne doznanie, że blondyn prawie runął z powrotem na ziemię. Czy tam właśnie nie została Luna?, pomyślał o swojej siostrze, spoglądając w górę kamiennego klifu. Chciał rzucić się biegiem w tamtym kierunku, aby dopaść źródło tej mocy, ale kątem oka zauważył jak z narastającym trzęsieniem ziemi, poddasze chroniące dolinę, staje sie zagrożeniem dla mieszkańców. Mógłby o tym wspomnieć? I tak nikt go nie posłucha. Musiał udać się na Wzgórze, ale zauważył jak odłamek skały spada w kierunku przerażonego tajemniczą siłą szczeniaka. 

- Chyort voz'mi. - Zaklął. 

Doskoczył w jego kierunku nim zdołał się rozmyślić. Kiedy go dotknął, zarówno on, jak i młody volf zmienili się w cień, dzięki czemu nie ucierpiał. Z cienistej powłoki wydobyła się ludzka dłoń. 

- Ci co chcą przeżyć mogą się mnie złapać. - Rzekł, jakby od niechcenia męski głos. - Albo radźcie sobie na własną łapę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz