niedziela, 1 stycznia 2023

Wilcza Wiedźma | Part 5

Do nozdrzy Nethermore dobiegał ludzki zapach. Coraz bardziej też Hybryda słyszała odgłosy mocno szeleszczących liści, co wskazywało o tym, że ktoś ich obserwował. Kiedy dziewczyna obejrzała wzrok kotki, wiedziała, co jest grane.

- Tak, wiem, że ktoś nas obserwuje. Dziwne, że dopiero teraz to wyczuliście. - Odezwała się. - Nie podoba mi się to, że obserwuje nas od dłuższego czasu i ewidentnie czuć przy nim węgiel. - Rzekła Nethermore.

Wiedziała, że musi sprawdzić, czy są bezpieczni i czy czasem nikt z ludzi nie dowie się o tym, że chcą uwolnić osobę przywiązaną do słupa. 

- Schowajcie się na pobliskich drzewach lub w jakiś pobliskich krzakach, a ja pójdę sprawdzić, jaki to tam gagatek nas obserwuje. - Powiedziawszy to, Hybryda obróciła się w stronę źródła hałasu.

Nie zdążyła w żaden sposób zaprotestować, gdyż Hybryda w swojej naturalnej postaci poruszała się dość szybko i nie czekała na zdanie nowych towarzyszy. Yui spędziła wystarczająco swojego życia pośród ludzi, więc łudziła się, że może byłaby w stanie odwrócić uwagę człowieka sposobem na słodkie oczka i pusty brzuszek. Widocznie się obruszyła na moment, jakby ktoś właśnie odebrał jej pięć minut sławy. Jak na kota przystało, uwielbiała skubać na sobie uwagę, czy to zrzeszając wrogów, czy przyjaciół. Wraz z swoją dumą, udała się w kierunku niewielkiego dołka, w którym skryła się uprzednim, zanim wyskoczyła na staruszkę, która swoją drogą, w dalszym ciągu leżała nieprzytomna na ścieżce. Z kolei Yalc przecież nie wyczuł zagrożenia dopiero w momencie gdy o tym powiedział tylko w podobnym czasie do hybrydy ale nie chciało mu się już kłócić przecież mieli większy problem na głowie: człowieka. Zanim zdążył znowu zaprotestować Hybryda była już w drodze do owego człowieka więc nie mając większego wyboru postąpił podobnie do kotki tylko że zamiast w dołku Yalc ukrył się siadając obok drzewa. Aki za to postanowiła że głowa Yalca to dobre miejsce na chwilę wytchnienia. O ile kolor sierści Yalca nie pomagał mu maskować się w trawie przez co spędził długie godziny ćwicząc sztukę skradania się w zaroślach do perfekcji tak nadawała się ona doskonale do maskowania z drzewami. Nawet z bliska trzeba było się skupić żeby go dostrzec szczególnie jeśli stał w bezruchu. 

Nethermore nie poszła ona jednak centralnie na człowieka, tylko zaszła go od tyłu. Idąc, poruszała się bezszelestnie. Będąc już na tyle blisko, wyciągnęła sztylet i przyłożyła go do gardła mężczyzny. 

- Amator filowania w krzakach. Nawet głuchoniemy by cię usłyszał, ale mniejsza... Czemu nas obserwujesz i czego od nas chcesz, człowieczku? - Powiedziała dziewczyna i wzięła z szyi człowieka broń białą. - Odpowiedz na moje pytania i nie próbuj mnie przechytrzyć ani uciekać, bo chyba nie chcesz mieć rozpłatanego gardła i pożegnać się z życiem.

Przerażony przez chwilę niemal do szpiku kości jednak na niedługo, bo zauroczony widokiem tak delikatnej buźki swego oprawcy.  

- Panienko ja tylko, wracam do domu. - Niedowierzając jak to możliwe, że nigdy nie poznał tej cudnej rudowłosej niewiasty. - Przysięgam nie mam złych zamiarów. Cóż panienkę sprowadza i jakim cudem tak cudowne istoty nie bały się panienki towarzystwa wręcz jakby panią rozumiały. Już wiem pani jest ta cudowna księżniczką z opowieści. Pani jest tak samo piękna jak  pani co tatko mówił że grzesznica jaka, ale nie wierzę takie piękno nie może być skalane grzechem. Ale co ja czynię!

Wstał gwałtownie uchylił się nisko patrząc prosto w oczy niewiasty, po czym zgrabnie się podniósł i przemówił.

- Miło mi poznać panienkę zwą mnie Rames, bardzo rad jestem z pani widoku. Jeśli jest coś w czym mogę pomóc. 

Wpatrując się beztrosko z miłym wyrazem twarzy, pełnym uśmiechu w stronę swej rozmówczyni niemal zapominając, że kilka sekund temu ta sama niewiastą trzymała ostrzę na jego gardzieli.

Ugh, ale on dużo mówi. Trzeba go jakoś spławić, skoro Yalc z kotką rozmawiają na temat podpalenia stodoły. Hm... Co by tu zrobić... Chyba mam pomysł. - Pomyślała Hybryda.

 - Dobrze... Uznajmy, że Ci wierzę, Ramesie. Owszem możesz mi pomóc. Grzecznie pójdziesz cały czas prosto w tamtą stronę. Powiedziawszy to, dziewczyna uniosła ku górze rękę i wskazała, w którym kierunku będzie miał się udać młodzieniec. - Będziesz szedł cały czas prosto przez jeden dzień, nie oglądając się za siebie i nie przejmując się tym, co będzie się działo dookoła Ciebie. Jak nie, to osobiście odetnę Ci głowę. Zrozumiałeś polecenie? Jeśli tak, to idź. - Powiedziawszy to Nethermore popchnęła młodzieńca w stronę, a którą miał pójść i szybko wskoczyła na pobliskie drzewo, póki chłopak był jeszcze zdezorientowany po popchnięciu go. Mężczyzna obrócił się w kierunku niewiasty.

 - Panienka nie musi, mnie traktować jak dziecko trzeba było powiedzieć że mam odejść. Miło było poznać. Proszę na siebie uważać ludzie z wioski nie lubią obcych. W razie problemu proszę powołać się na mnie mówiąc że przybyła pani po portret, Tak urodziwiej niewieście uwierzą na pewno. Bywaj zdrowa Panienko 

Kończąc mówić obrócił się w stronę domu, i ruszył z wolna szukając wzrokiem pięknego kotka, którego ujrzał  gdybym tak miał choćby kwadrans ująć całą trójkę tak cudownego widoku nie wiedziałem od swych narodzin. Wypytam ludzi z wioski czy znają tę niewiastę może ktoś coś podpowie.


~ *** ~

Yalc miał już w głowie pewną koncepcję jak mogliby spróbować odbić wilczą wiedźmę i gdy stał przy tym drzewie starał się dopracować tą wizję na tyle żeby przekształcić ją w plan. Przekształcaniu temu przeszkodziła jednak kotka która mówiąc poniekąd do niego przerwała jego zamyślenie.

. - Mam tylko nadzieję, że młodzieniec przeżyje to starcie. Wygląda na takiego, co rzuciłby więcej niż piętkę od chleba. - W pełni poważnie skierowała swoje słowa do Yalca, dając poniekąd informację, że w wolnej chwili wyśledziłaby jego miejsce zamieszkania. Chociaż ubiór chłopaka był zapewne jednym z bardziej charakterystycznych, tak nie rzucił się jej nigdy w oczy. Delikatny, wręcz niemy śmiech wydobył się z jej gardła. Został przygaszony powagą sytuacji. Jeżeli ów młodzieniec dostrzegł jej moc, a co gorsze słyszał, że mówi, pewnie marne były jej szanse, żeby wieść swoje życie jak dotychczas, również utrudniłoby to misję, z która przybył tutaj Yalc. - Wiesz.. Tak czy tak, nie wiem czy załatwimy sprawę po cichu. Ale mogę pomóc narobić dla was trochę zamieszania. - Wyszeptała, na ten moment nie tłumacząc, co ma na myśli. Nie przepadała za korzystaniem i dzieleniem się w pełni swoimi umiejętnościami. - Jeżeli nie znajdziemy innej drogi niż rozlew krwi. - Dodała.

- Umm... Możliwe. - Mruknął totalnie nie łapiąc co tak naprawdę Yui miała na myśli. Jednak druga część zdania zaintrygowała go. Widział że kotka potrafi więcej niż przeciętny kot już podczas rozmowy i nagle go olśniło-Nie zabijemy nikogo. Potrafiłabyś wzniecić duży pożar? - Spojrzał w jej kierunku. Yalc sugerował że pożar odwróciłby uwagę ludzi przez co mieliby okienko na uwolnienie wilczej wiedźmy bez potencjalnych problemów.

Leżąc niedaleko volfa właściwie ledwo wyczuwała jego obecność. Barwa jego futra rzeczywiście dobrze zgrała się z chropowatą korą drzewa, dlatego kiedy wzrok swój skupiała na leśnych zaroślach, w których Nethermore rozprawiała sie z człowiekiem to kątem oka praktycznie volf zlewał się dla niej z tłem. Wąsy drgnęły jej delikatnie, kiedy uznała za całkiem zabawną w tej sytuacji myśl, jakby rozmawiała z drzewem. Prawie jak niektóre starsze osoby w wiosce, które zajmowały się swoim ogródkiem. Jednak biorąc pod uwagę całość otaczających ją czynników, uważała to za niezbyt stosowne do śmiechu i strojenia sobie żartów. Aż... iskierki ekscytacji zapaliły się w oczach kotki. 

 Jesteś geniuszem! - Zawtórowała jego myśli, a po chwili zakryła sobie pyszczek ogonem. Odczekała kilka sekund, uważnie rozglądając się czy coś nie zwróciło na nich swojej uwagi, po czym kontynuowała. - Najpierw wzniecę pożar. Niech będzie stodoła tego zrzędy, który wiecznie mnie pogania, jak poluję... - Mruknęła pod nosem z ewidentną nienawiścią. - A później zaciągnę ludzi na miejsce zdarzenia. - Entuzjastycznie dokończyła swoją myśl. - Myślisz, że będę mogła jeszcze zrobić za bohaterkę, którą obsypią dożywotnim zapasem wołowiny? - Niemal ślinka pociekła jej, kiedy rozmarzonym wzrokiem patrzyła na stos mięsa, którego namacalnie nie było.

Słowa kotki zdziwiły go. Była to prosta sztuczka i nie miała za wiele wspólnego z byciem geniuszem. Jedna z najstarszych sztuczek pod słońcem wzbudziła na niej takie emocje? Dziwne. W każdym razie Yalc przyjął tą odpowiedź jako potwierdzenie zdolności do wykonania czegoś takiego a drugą część zdania tylko go upewniła-Poczekajmy ze szczegółami na Nethermore-Wciąż patrzył jak ta rozprawia się z człowiekiem i w pewnym momencie miał wrażenie że będą sprzątać trupa. Na szczęście sie mylił a hybryda wypuściła go nie robiąc mu większej krzywdy. 

Hybryda szybko przeskoczyła z drzewa na drzewo i zeskoczyła na ziemię koło Yalca. 

- Coś nie za dobrze idzie Ci filowanie się między drzewami, skoro z łatwością Cię spostrzegłam, ale mniejsza z tym... Jaki jest plan działania, jeśli chodzi o uwolnienie osoby przykutej do słupa? - Zapytała dziewczyna, czekając na odpowiedź.

 Chyba chciała się popisać bo zaczęła gadać do drzewa jednak... Nie tego przy którym stał. Z lekkim uśmieszkiem odsunął się od drzewa i po chwili milczenia i pokręceniu głową odpowiedział.

-Nie obwiniam cię że pomyliłaś się bo sam pewnie bym się pomylił ale nie musisz się popisywać po prostu rób co trzeba skutecznie i to wystarczy żeby zbudować reputację i szacunek. - Musiał przerwać na chwilę żeby zachichotać. Cała sytuacja go dość rozbawiła.

 - Widzę, że bardzo Cię to śmieszy. Mogłam się pomylić, ponieważ mój wzrok nie jest już tak wyśmienity, jak za młodu. Eh... Dobra, nieważne. Jaki macie plan działania?  - Zapytała mężczyznę.

Kotka przytaknęła, wiodąc wzrokiem za swoim rozmówcą, ale skupiona była na myśleniu o rozmaitych ścieżkach wioski, którymi mogłaby prowadzić ludzi. Uśmiechnęła się delikatnie, ukazując zadbane kiełki. Sama w końcu też się niemal nabrała na sztukę kamuflażu volfa, chociaż widziała jak staje pod drzewem.

 - Sama się czułam, jakbym miała halucynacje i powątpiewałam w swój zmysł wzroku! - Zachichotała w swój pocieszny sposób, starając się nieco rozluźnić morale. Jednak szybko powrócili na tor rozmowy związany z ewakuacją Stelliusa. 

-Nasza droga kotka podpali stodołę i przyciągnie uwagę ludzi w jej kierunku. Sylvie zajmie się uwolnieniem celu. Aki będzie oczami w przestworzach i poinformuje nas gdyby zaczęło się robić nieciekawie. Ja i ty dopilnujemy i pomożemy w uwolnieniu celu. Potem Aki poprowadzi Sylvie do watahy a my spokojnie wrócimy na piechotę. Pytania?-Podczas rozmowy spoważniał i zerkał to na Nethermore to na Yui

 Kiedy skończył omawiać plan, Hybryda pomyślała przez chwilę. 

 - Plan w sumie jest dobry, ale jest w nim parę nieścisłości. Chodzi mi tutaj o to, że nie uwzględniłeś wzrostu smoczycy i wysokości, na której są zawiązane liny. Jak dobrze pamiętam, to sznury zawiązane są bardzo wysoko. Aby Sylvie mogła je bez problemu rozciąć, musiałaby urosnąć do większych rozmiarów, co byłoby bardzo ryzykowne, jeśli chodzi o nieuchwytność podczas uwalniania celu. Możemy też polecieć na smoku. Podejrzewam, że osoba, chcesz uwolnić, będzie wyczerpana po wielodniowym przywiązaniu do słupa i nie będzie w stanie dobrze chodzić, co uniemożliwiłoby prawdopodobną ucieczkę, jeżeli mieszkańcy wioski by się zorientowali. - Powiedziała Nethermore, zastanowiła się i po chwili dodała: - Jeżeli źle coś powiedziałam lub źle zinterpretowałam Twój plan, to proszę, aby mnie poprawić.

W końcu Yui westchnęła po całej analizie słów Hybrydy. Potrzebna była akcja, która z pewnością przykuła by uwagę ludzi na długo. Nie miała wyjścia większego niż przyznać się, że posiada jeszcze jedną, dość istotną umiejętność, która zmyliła by z pewnością wszystkich. Przynajmniej tak zakładała. 

- Mogę wziąć na siebie ludzi. Tylko potrzebuję czegoś związanego z tym uwięzionym chłopakiem. - Rzekła dość niepewnie. Rzadko korzystała z tej umiejętności. - Najlepiej futro czy kawałek paznokcia.. - Sprecyzowała. - Wciąż pozostaje pytanie czy dacie radę go zdjąć i przenieść, jeśli zagwarantuje wam czas? - Zapytała, leżąc wciąż w dołku, jak mały, zarumieniony bochenka chleba, chowając łapy pod brzuchem. 

W prawdziwe nie była pewna siebie, ale wierzyła, że kiedy ludzie zobaczą Wilczą Wiedźmę na wolności to skupią się na jej pojmaniu. Ponad to niedługo zapadnie zmrok, zatem wystarczy, że uciekła by wystarczająco głęboko w las i zmieniła się w drobne zwierzę, które pozwoli się jej ukryć się przed ludzkim wzrokiem w gąszczu. Yalc również spokojnie wysłuchał co Nethermore miała do powiedzenia i gdy znał już jej wątpliwości spokojnie przystąpił do ich wyjaśnienia.

-Sznury nie są bardzo wysoko a poza tym smoki potrafią latać więc może się wznieść kawałek. Co do jazdy na smoku pomysł nie jest zły. -Nagle do jego uszu trafiły słowa kotki i momentalnie zainteresował się. - A po co ci jego futro albo kawałek paznokcia? - Czyżby kotka potrafiła więcej niż przypuszczał?

- Mogę się wtedy pod niego podszyć. - Wyjaśniła krótko, nie spoglądając w oczy swoich rozmówców. 

Z jakiegoś powodu odczuwała swego rodzaju dyskomfort, dzieląc się od tak umiejętnością, którą skrywała nawet przed najbliższymi jej osobami. Chociaż, nazwanie kilku zwierząt okolicznych, z którymi wymieniała się wiadomościami najbliższymi raczej nie było do końca trafne. W każdym razie, gdyby nie zrobiła co w jej mocy, żeby pomóc tym, którzy sprawili, że kilkanaście lat temu nie umarła z głodu, czułaby się nie tyle, że niewdzięczna.. Po prostu, jakby złamała pewien kodeks.

 - Powiedzmy, że to.. specyficzna forma zmiennokształtności. - Dodała, po czym pacnęła robaka, przechodzącego obok po źdźble trawy i wyskoczyła z dołka.

- Jeżeli się nada jego krew do Twojej zmiany, to nie ma sprawy. - Powiedziawszy to, wyciągnęła sztylet z pochwy i podała go kotce. - Na tym sztylecie jest krew młodzieńca, z którym rozmawiałam. Co do latania Sylvie, to jest ona czasami pod tym kątem wybredna, więc nie wiem, czy będzie chciała latać. - Powiedziawszy to dziewczyna, wspięła się na drzewo i rzekła: - Ja już się przedostanę do wioski niezauważona i postaram się w miarę naruszyć strukturę lin. Rzekłszy to, Hybryda weszła wyżej na drzewo i szybko przemieszczała się z gałęzi na gałąź. Po paru minutach była w koronie drzew drzewa, które znajdowało się najbliżej słupa, do którego była przywiązana osoba. Dziewczyna wyciągnęła pozostałe ostrza i celnie rzuciła nimi w stronę lin. Smoczyca następnie szybko i bezszelestnie poleciała po broń białą i przeleciała z nią do swojej "właścicielki".

Przyjęła sztylet od Hybrydy. Metaliczny posmak krwi młodzieńca drażnił jej nozdrza oraz język. Nigdy nie lubiła w pełni przybierać nowych postaci i to nie tylko, dlatego że pobieranie DNA od obcych istot było niesmaczne. Czy, któregoś dnia mogła zgubić samą siebie z kolejnymi formami? 

- Nie do końca to miałam na myśli.. - Wymamrotała kotka w stronę brązowego volfa, kiedy Nethermore udała się w swoim kierunku. 

W czasie, kiedy jej ciało adaptowało krew, której chcąc nie chcąc kosztowała, zaczęła ponownie analizować ich sytuację, licząc również na pomysłową głowę volfa. Chociaż kreowała już samej plan awaryjny, w którym wykorzysta ciało nieszczęśnika do odegrania roli szalonego piromana. A może przy odrobinie szczęścia, jeżeli ludzie zobaczą dwie takie same postacie to przekona ich, że jest prawdziwą Wiedźmą i również ruszą za nią w pogoń? Z jakiegoś powodu mimo to męczyły ją wyrzuty sumienia, że myśli o wkopaniu niewinnej osoby z wioski.

Słowa kotki wywołały na jego pysku krótki uśmiech przerwany przez hybrydę wręczającą ostrze kotce i zaintrygowanie volfa. Nie mówił nic po prostu patrzył na to jak rozwijają się wydarzenia. Nethermore poluzowała sznury na tyle że delikatne szarpnięcie mogło je przerwać kotka przystąpiła do przemiany... O ile Yalc dobrze zrozumiał to co mówiła. W końcu odezwał się ponownie. 

- Cokolwiek by się działo...- Wziął głębszy wdech -...Nie zabijaj nikogo. Chyba że... W ostateczności. Nie chcemy kolejnej wojny.

Sytuacja martwiła Yalca. Są w środku wojny i nawet nie wiedzą na czym stoją. Mają za dużo rannych i za mało gotowych do boju... Czyżby miałby być to początek końca WKK? Czy właśnie wataha powoli wymiera? Najpierw znikła Beta... Potem pojmali Stelliusa... A potem jakiś intruz się tu kręcił i jedyny kto go widział to Luke. Nawet nie miał czasu się dowiedzieć kto to był co tu robił i gdzie teraz jest. Westchnął cicho. Cokolwiek się teraz nie stanie nie może być rozproszony. Szybko przestał myśleć o tym co było i skupił się na tym co jest. On Yui Nethermore Sylvie i Aki rzucają się w paszczę lwa żeby odbić swojego towarzysza. Dzień jak co dzień. 

- Ostatnią rzeczą, o jakiej marze jest poplamienie sobie futra. - Drobnka kotka fuknęła w odpowiedzi na swojego rozmówcę. Wzdrgynęła się również z obrzydzeniem, wyobrażając sobie jak białe akcenty jej sierci zdobi szkarłat krwi przypadkowego mieszkańca wioski. A co ważniejsze, aby się domyć, musiałaby to wszystko zlizywać, lecz pominęła ten fakt. Słońce powoli chyliło się już ku linii horyzontu, udając się na swój spoczynek. Co wyroku pozostawało coraz mniej czasu, a sama Yui potrzebowała go również na wzniecenie idealnego, widowiskowego ognia.

-Myślę że warto poczekać do zachodu z tym. Ruch w mieście się uspokoi. - Znowu się odezwał patrząc pustym wzrokiem w horyzont.

- Pokręcę się bliżej fontanny i spróbuję przygotować dywersję. - Powiedziała po chwili milczenia.

Przeczucie mówiło jej, że volf znakomicie sobie poradzi i sam dobrze będzie wiedział, co powinien zrobić, aby ich misja nie skończyła się fiaskiem. Podreptała w stronę centrum wioski, przeciskając się pomiędzy nogami różnorakich osób. Pomiauknęła co do niektórych, żeby uważali, gdzie stawiają swoje kroki. Jedni ustępowali, litowali się nad biednym, poczochranym koteczkiem, inni zaś przeklinali śierściucha, co wchodził im w drogę. Zupełnie, jakby to był typowy dzień jej kockiego życia. Sami włazicie mi niemal na grzbiet., pomyślała oburzona. Nigdy nie nauczą się uwagi dla mniejszych od nich istot. Powstrzymała swoje wojownicze zapędy, aby poszarpać komuś nogawki, a w krótkiej chwili znalazła się pod fontanną, obserwując wymarniałego mężczyznę oraz pracę, którą wykonała Nethermore. Samej hybrydy nie dostrzegła, to i na tym się w tym momencie nie skupiała. 
Tojad. Cholerny, wilczy tojad. Związany lycan przeklinał jedynie w myślach, ponieważ organizm jego była na tyle wycieńczony i otłumaniony zielem, że nie posiadł już nawet za wiele na to sił. Pustym wzrokiem śledził po placu. Widział jak mijają go szerokim łukiem, inni plotkują, jeszcze inni zacierają rączki, nie mogąc doczekać się wyroku i poznania prawdy. Banda idiotów. Czy to nie oczywiste, że każdy, kogo wrzucilibyście w stos ognia zostawi po sobie tylko kupkę popiołu i smrodu spalonego ciała? Coraz mnie posiadał czucia powyżej nadgarstków. Więzy uwierały go mocniej z każdą sekundą i miał wrażenie, że ręce lada chwilą zostaną oderwane od reszty ciała. Mógł sobie wyobrazić jak, jak skóra i z wolna każde kolejne ścięgna ulegają przerwaniu. Pewnie byłoby to nawet ukojenie, którego nigdy nie następowało. Na jego szczęście, zdarzało mu się tracić co jakiś czas przytomność, zatem przynajmniej na krótką chwilę zapomniał o bólu, śniąc tylko o gorszych koszmarach przeszłości, które kotłowały sie w jego głowie. Oczywiście miał też świadomość, że na wszystko to sobie solidnie zapracował przez lata, aby zasłużyć na ten los. Wbił sobie poraz kolejny pazury już w strupy na wierzach dłoni, z których nie raz sączyła się krew. Pomimo szumu w uszach, nie umknął jego uwadze sztylet, który świsnął gdzieś nad nim. Jednak opuścił głowę w dół, poddając się temu, co ma nastąpić. Świetnie, przerobić mnie na ludzkie sito również możecie, pomyślał, zdołając tylko na głos parsknąć śmiechem. 
Kiedy kotka badała co jakiś czas zmieniający się tłum oraz ścieżki, którymi będzie najprościej zbiec, coś gęstego spadło jej na nos i zaczęło spływać po pysku. Wbiła pazury w kępkę trawy pod łapami, rwijąc jej źdźbła z irytacją, do momentu aż poczuła zapach substancji, oraz przypomniała sobie o ofierze ponad sobą. 

- Bingo! - Miauknęła do siebie.

Nie powinna była cieszyć się z wycieńczenia oraz cierpienia związanego chłopaka, jednak pozyskała w ten sposób kluczowy element swojego planu. Krew wilkołaka z domieszką demona miała w sobie słodko-gorzki posmak aż po chwili odkaszlnęła. Przez myśl przeszło jej, że właściwie uwięziony lycan w tym momencie powinien być sam wdzięczny swojemu organizmowi, że podarował jej swój płyn.  Oczywiście, nie bardziej niż jej samej. Kotka jednak musiała przerwać chełpienie się nad swoim genialnym wyczuciem czasu, że też akurat się tu zjawiła w odpowiednim momencie, aby dostać krwistym smarkiem, kiedy spoglądając w niebo i wschodzące gwiazdy, dostrzegła jak bardzo czas działa na ich nie korzyść. Futro zjeżyło się jej na grzbiecie. Nie miała zamiaru spalić wszystkich wysiłków, które i tak już włożyła w te całą misję. Musiała zacząć przeciskać się pomiędzy licznymi stopami zebranych mieszczan, powoli skandujących i niemogących doczekać się wyroku.
Odetchnęła dopiero, kiedy znalazła się nieopodal wspomnianej wcześniej Yalcowi budowli. Była to stodoła, z resztą bardzo naznaczona już przez upływ czasu. Machnęła łapą, przyglądając się z pogardą na własność, należącą do tak nielubianego przez nią człowieka. Pewnie nawet zrobi jego właścicielowi przysługę, dając pretekst do postawienia nowej. Przykucnęła na tylnych łapkach, energicznie pocierając o jedną z belek, podtrzymujących całą konstrukcję. Ostrzenie pazurów sprawiało jej ogromną przyjemność, a zarazem spod nich zaczęły sączyć się płomienie wspinające się coraz wyżej oraz zapuszczając swoje języki również do wnętrza, prosto w słomę, która była tam składowana. W między czasie przed oczami zobaczyła wspomnienia oraz serce ogarnęły jej uczucia, których nigdy nie doświadczyła, ponieważ nie należały nawet do niej. 

- Dobry musi być z niego człowiek.. I jakże naiwny. - Wymamrotała pod nosem, odsuwając, aby sprawić na ile ogień się już rozprzestrzenił. - Purrrfection. - Wymruczała, podziwiając swoją pracę.

Teraz tylko przede wszystkim musiała zwołać ludzi w tym kierunku, a postać młodzieńca była wręcz idealna do tego zadania. Chociaż.. W ten sposób pozbawi się możliwości licznych, wdzięcznych podrapań za uszkiem oraz nagrody w postaci góry mięsa. Aż zaburczało jej w brzuchu, lecz poszła wykonać swoje zadanie, oddając chwałę za wykrycie pożaru komuś innemu. Praktycznie mijając się z prawdziwym Ramesem.

Hybryda siedząc na drzewie, zauważyła kotkę robiącą rekonesans. Siedziała na gałęzi, bacznie obserwując działanie kobiety. Zauważyła ona, jednak że na nos nieznajomej spadła krew. Przeniosła wzrok na osobę przywiązaną do słupa i zauważyła, że krwawi on z nosa. Szlag..., że też nie ma już nocy. Jeszcze tylko dziesięć minut i będzie można ruszyć do działania. - Pomyślała dziewczyna i spojrzała na smoczycę. Wymieniła z nią porozumiewawcze spojrzenie i wróciła do dalszych obserwacji. W tym samym czasie jej gad podleciał do mężczyzny i uzdrowił go. 

- Nie próbuj się stąd uwalniać pomimo tego, że cię uzdrowiłam. Jeżeli się uwolnisz cały, plan spalił na panewce. - Rzekła trochę skrzekliwym szeptem Sylvie i wróciła do swojej opiekunki. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz